Poliamoryzm bywa inaczej nazywany poliamorią i jest jednym z najnowszych związkowych trendów. Polega on na tym, że stali partnerzy tworzą związek nie tylko ze sobą, ale także stawiają na otwartość – poznają nowe osoby, bez skrępowania dołączając je do swoich kolejnych, erotycznych relacji. Nie widzą absolutnie nic złego w tym, że w jednej chwili tworzą związek nie z jedną wybraną osobą, ale z kilkoma. Podczas gdy poliamorystom liczba mnoga wydaje się jak najbardziej normalna, dla innych osób jest to zwykła dewiacja i niedopuszczalna forma zachowania.
Jakie są główne zasady filozofii w poliamoryzmie?
Osoby wiążące się z kilkoma osobami naraz uważają, że zarówno same małżeństwa, jak i pojęcie monogamii zostały wymyślone po to, by stłamsić naturalne instynkty każdego człowieka. Zasady narzucone zostały społeczeństwu przez nie znoszące sprzeciwu państwo, religię, kulturę, podczas gdy tak naprawdę każda osoba pragnie i może kochać więcej, niż jednego człowieka. Przyjrzyjmy się statystykom – w Polsce ten nurt nie ma wielu zwolenników, jesteśmy raczej tradycjonalistami i wierność ma dla nas duże znaczenie. Tymczasem poza granicami naszego kraju poliamorystów stale przybywa. Obecnie w Stanach Zjednoczonych ponad 500 tysięcy osób deklaruje bycie w związkach mnogich.
W co wierzą poliamoryści?
Ich główną zasadą jest wielomilość. Są zdania, że każdy z nas ma prawo do miłości – wielokrotnej. Związki takie tworzą osoby otwarte, które chcą poznawać stale nowe osoby i nie zamierzają zabraniać tego swoim partnerom. Co więcej, nie odrzucają nikogo, nie zostawiają swoich byłych, tylko wciąż szukają i dołączają kolejnych „do drużyny”. Niewątpliwą zaletą stosowania takiego schematu jest… unikanie tragedii i dramatów powszechnych w związkach tradycyjnych, kiedy jedna strona dopuści się zdrady. Tutaj nie jest ona niczym złym – nie musimy wybierać między jednym partnerem a drugim, nikt nie zostaje porzucony w przypadku nowego zauroczenia. Należy jednak pamiętać, że wszystkie osoby w poliamorystycznym związku powinny o sobie nawzajem wiedzieć i akceptować taki stan rzeczy.
Zazwyczaj tworzą związki, w którym partnerzy są otwarci na poznawanie nowych osób. Nie rywalizują i nie są zazdrośni o siebie, pozwalają cieszyć się ze szczęścia, które dają im inni. Nie odrzucają starych partnerów, ale szukają też nowych, świeżych doznań. Takie rozwiązanie pozwala uniknąć wielu dramatów, kiedy jedna z osób zostaje porzucona, gdy partner zauroczy się kimś innym. Tu nie trzeba wybierać, bo daje się przyzwolenie na jawne kochanie kilku osób. Warunek jest jeden – wszyscy w związku muszą o sobie wiedzieć i wzajemnie się akceptować. Trzeba także dbać i troszczyć się o każdego z partnerów w równym stopniu.
Wydaje się, że chodzi tylko o seks…
Nie jest to prawdą. Według poliamorystów liczy się przede wszystkim uczucie – a że do wielu osób, to inna kwestia. Seks jest sposobem na pozbycie się rutyny, zacieśnienie więzi, ale to nie on jest tutaj najważniejszy. Liczą się przede wszystkim emocje, podrywy serca, radość oraz poczucie szczęście. Nie da się bardziej obrazić poliamorysty, niźli porównując go ze swingersem (tutaj ludzie umawiają się wprost na seks). Uczucie, szacunek, odpowiedzialność – oto prawdziwie ważne wartości. Niektóre związki tego typu polegają na tworzeniu wielkich rodzin, które mieszkają razem i wspólnie wychowują dzieci. Trudno sobie wyobrazić coś takiego w Polsce, a jednak na Zachodzie to istnieje. Dla większości osób sam fakt jest naprawdę trudny do przyjęcia – niezmiernie ciężko jest bowiem wyobrazić sobie życie z taką świadomością, że „nasz” partner nie jest tak naprawdę całkowicie „nasz”, a jego serce przynależy nam jedynie w części. Nazywamy to zatem jawną zdradą – przecież nie jest możliwe, by prawdziwie kochać kilka osób. Przeciwnicy poliamoryzmu stanowczo zaznaczają, że szczęście możliwe jest jedynie w związku monogamicznym, w którym w pełni poświęcamy się jednej osobie. Czy jest tak naprawdę? A może poliamoryści mają nieco racji? W końcu już w Cesarstwie Rzymskim propagowane były nie tylko luźne związki, ale i małżeństwa, w których wielomiłość była jawna, a nie kryła się pod płaszczykiem udawanej wierności.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.